Proelio
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


In the last days of peace
Europe holding it's breath
An invasion is coming but when will it start?
Who will be first to fall?
Who will be last to stand?
Who will stop all this madness that has consequences no man understands?

 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Londyn

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Anglia

Anglia


Imię : Arthur
Nazwisko : Kirkland
Kraj : Anglia
Strona konfliktu : Alianci
Szef : Neville Chamberlain
Liczba postów : 13
Join date : 15/10/2012

Londyn Empty
PisanieTemat: Londyn   Londyn I_icon_minitimeCzw Lis 22, 2012 11:00 pm

Deszcz padał intensywnie, co nie było niczym nowym, ani dziwnym. Przynajmniej dla Anglii. Wprawdzie parasolka zawsze leżała w pogotowiu, rzucona niedbale na tylne siedzenie samochodu, jednak korzystał z niej rzadko, żeby nie powiedzieć w ogóle. Czasami jednak zdarzały się wyjątki, głównie wtedy, gdy nie chciał być przemoczony do suchej nitki, albo ktoś z zagranicy postanowił go odwiedzić. O ile nie był to nikt, kogo blondyn sympatią nie darzył (czyli jakieś ¾ globu), parasolka zawsze przydawała się w takim momentach. Tak było i teraz, gdy nie znalazł miejsca do zaparkowania odpowiednio blisko swojego mieszkania. Życie w centrum Londynu wymagało od niego poświęcenia domu na rzecz całkiem obszernego apartamentu. Nie był to zły interes, nie potrzebował dużej przestrzeni, a tak na całe szczęście, miał szybki dostęp do biura i parlamentu, gdyby akurat była taka potrzeba.
Zatrzymał samochód i przekręcił klucze w stacyjne, wrzucił je do kieszeni płaszcza i sięgnął do tyłu po parasol, rzucając kątem oka spojrzenie na swojego współtowarzysza. Zastanawiało go, ile zajmie Kanadzie przestawienie się na takie warunki pogodowe. Podopieczny nie odwiedzał go wprawdzie często, ale chyba miał okazję zaobserwować już, że woda skapująca z nieba na wyspach była codziennością. Mimo to wyszedł z pojazdu otwierając parasol i omijając starannie kałuże, podszedł do drugich drzwi, by służyć ochroną gościowi. Poprowadził go chodnikiem, alejką, którą od drogi oddzielały posadzone, idealnie przystrzyżone drzewa. Z drugiej strony znajdował się rząd metalowego, czarnego ogrodzenia, za którym znajdowały się już skrawki zieleni, przypisane poszczególnym kamienicom. Uszli tak kawałek, aż zatrzymali się przed właściwą bramką, którą Anglia otworzył i zamknął za nimi, gdy ruszyli do drzwi, prowadzących do środka budynku.
– Przepraszam, że tak nagle poprosiłem cię o spotkanie – mruknął w międzyczasie, wygrzebując inną parę kluczy z odmętu kieszeni niezawodnego i kosztującego swoje płaszcza, który mimo to nie wyglądał jakoś specjalnie. Ot zwykły, prosty ciuch, który miał chronić go przed chłodem. W tej kwestii spisywał się znakomicie.
„Poprosiłem” było takim ładnym słowem, które w sposób uroczy maskowało bardziej dosadne „nalegałem”. Gdyby jednak ktoś mu zarzucił tą grę słowną, Anglia bez wątpienia skrzywiłby się w odruchu i zaprzeczył. Wprawdzie w pewnym stopniu Kanada był jego kolonią, jednak stan ten rzeczy utrzymywał się co raz bardziej na papierku, zamiast w rzeczywistości. I nie, tym razem odbywało się to bez niepotrzebnych wojen o niepodległość. Rząd Anglii i on sam po prostu na to przystali. Czasami zdawało mu się, że się starzeje.
Weszli na klatkę schodową, a Arthur od razu skierował swoje kroki ku pierwszym drzwiom na lewo. Na całe szczęście mieszkał na parterze i nie musiał wdrapywać się po starych, kamiennych schodach. Szybko wsunął klucz w zamek i przekręcił, otwierając drzwi i wpuszczając do środka Kanadę. Po przekroczeniu progu zamknął je za nimi i przeszedł kilka kroków, rozpinając w między czasie płaszcz, który ociekał zimną, deszczową wodą.
– Napijesz się czegoś? – rzucił standardowe pytanie, które miało zamaskować pewnego rodzaju niepewność, co do tematu, który chciał poruszyć w rozmowie z Matthewem. Zresztą, gorąca herbata po tak chłodnym poranku była przyjemną perspektywą, która kusiła z kuchni. Jeśli dodało się do tego fakt, że woda na herbatę była jedną z niewielu rzeczy, których Anglia potrafił nie przypalić… Tak, zdecydowanie miał ochotę na coś ciepłego.

[Patrz jak failę, patrz! \o/]
Powrót do góry Go down
Kanada

Kanada


Imię : Matthew
Nazwisko : Williams
Kraj : Kanada
Strona konfliktu : Państwa Neutralne
Szef : William Lyon Mackenzie King
Liczba postów : 13
Join date : 15/10/2012

Londyn Empty
PisanieTemat: Re: Londyn   Londyn I_icon_minitimePią Lis 23, 2012 7:13 pm

- Nic nie szkodzi – odpowiedział cicho i przyjaźnie, kręcąc lekko głową i rozglądając się po całym mieście. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był w Europie, więc postanowił podejść do wizyty u Anglii z optymizmem. Tak jakoś wychodziło, że na wszystko patrzył optymistycznie, bo inaczej świat okazywał się trochę pusty. Lepiej było tego nie zauważać i cieszyć się drobnymi rzeczami. Jak na przykład tym, że podróż samolotem już się skończyła i nie musiał już nikomu tłumaczyć, że tak, naprawdę tutaj siedzi i byłoby miło, jeśli to możliwe, nie próbować na nim posadzić tych dodatkowych bagaży, ale nie nalega. Miejsca w samochodzie Anglii było dość dla niego i Kumy, a cisza nawet nie taka nieprzyjemna. Tak. Było przyjemnie. – To ja dziękuję, że mnie zaprosiłeś. Zawsze masz tyle na głowie.
Odkąd Matthew pamiętał Anglia zawsze był jakiś taki zabiegany i znerwicowany. Współczuł mu tego, ale niewiele mógł poradzić, kiedy Arthur cóż... Niezbyt go kojarzył. Odzywał się do Kanady głównie wtedy, kiedy potrzebował czegoś tak bardzo, że przypominał sobie o jego istnieniu. Matthew nie miał mu tego za złe. Dobrze, może troszeczkę, czasami. Odrobinkę. Wystarczyło wyjść na spacer i odetchnąć powietrzem i spróbować trochę Anglię zrozumieć. Świat był prostszy, gdy zwyczajnie się na nikogo nie złościło...
Co było trudne, kiedy za najbliższego sąsiada – i brata przy okazji – ma się Stany Zjednoczone. Kanada przez chwilę pomyślał nawet, żeby kupić Ameryce pocztówkę z Londynu, ale zaraz potem uznał, że to zły pomysł. Może za to jakiś drobny prezent... Pluszaka? To chyba było już trochę za dziecinne, zresztą Al zawsze miał dużo zabawek i teraz trochę tego nie doceniał.
Zastanawiając się nad doborem prezentu Kanada podążył za swoim prawie-byłym prawie-pierwszym mentorem wprost do jego mieszkania. Po wejściu rozejrzał się za miejscem, gdzie mógłby zostawić trochę przemoczone rzeczy i odłożył walizkę przy drzwiach. Właściwie najchętniej przebrałby się po podróży, ale nie miał zamiaru nalegać. Był tylko gościem i nie czuł się zbyt pewnie, by gdziekolwiek pójść samodzielnie.
- Jeśli będziesz robił coś dla siebie, mógłbym wypić to samo – zaproponował uśmiechając się do Arthura lekko. Miał szczerą nadzieję, że nie zaburczy mu w brzuchu; wtedy Anglia na bank zaproponuje coś do jedzenia, a wtedy... Wtedy powie mu, że wziął ze sobą naleśniki na zimno. I zrobi to tak, żeby pokazać, że ma swoje zdanie, ale nie uraża też zdania Anglii. Tak. Dokładnie tak będzie. Nie urazi niczyjego zdania i może uniknie obiadu u Arthura – w przeciwieństwie do brata Matthew odziedziczył kubeczki smakowe... Jakikolwiek smak po Francji.
Gdzieś w świecie bogów los śmiał się z niego okrutnie.
Powrót do góry Go down
Anglia

Anglia


Imię : Arthur
Nazwisko : Kirkland
Kraj : Anglia
Strona konfliktu : Alianci
Szef : Neville Chamberlain
Liczba postów : 13
Join date : 15/10/2012

Londyn Empty
PisanieTemat: Re: Londyn   Londyn I_icon_minitimeSob Lis 24, 2012 12:49 am

Wyczucie Anglii w kontaktach z innymi było kwestią specyficzną. Wprawdzie potrafił zrozumieć atmosferę i specjalnie ją zepsuć, ale kiedy próbował być miły, czasami nie był w stanie odczytać właściwie intencji drugiej osoby. Z boku musiało wyglądać to tak, jakby robił to od święta i za każdym razem musiał sobie przypomnieć, jak faktycznie zachowuje się osoba przyjazna, a nie tylko próbująca się dostosować do sztywnych ram etykiety. Nie powinno więc dziwić, że efekty tego miał mierne, choć starał się jak mógł. Zazwyczaj jednak było to po prostu krępujące, a i on sam podporządkowywał innych pod swoje standardy. Wszystko szybko i konkretnie, bez chwili wytchnienia. Czas wolny praktycznie nie istniał w jego grafiku i podświadomie oczekiwał od innych tego samego, nawet jeśli wiedział, że jest jedną z nielicznych osób, która tak bardzo się stara. Może nawet za bardzo.
– Hm – mruknął pod nosem, wieszając w przedsionku płaszcz, z którego ciągle skapywała deszczowa woda. Zignorował jednak tworzące się na podłodze małe kałuże i ruszył w stronę kuchni, zatrzymując się po kilku krokach i wskazując na drzwi po prawej.
– Tu jest salon, rozgościsz się? Zaraz przyjdę, tylko zrobię herbatę – powiedział, kierując twarz przelotnie w stronę Kanady i dość szybko uciekając wzrokiem.
Nie, bycie miłym to zdecydowanie coś, co nie wychodziło mu w życiu. Zaraz po próbach ostatecznego zrównania Francji z ziemią i gotowaniu. Cóż, nie było istot bez wad. Nawet wielkie, wciąż jeszcze imperium jakieś posiadało. Tylko po prostu się do nich nie przyznawał, albo wręcz nie dostrzegał.
Wszedł do niewielkiej kuchni i nastawił czajnik z wodą na gazie. Przeszukał szafki, wyciągając z niej dwie filiżanki, które ustawił na pasujących spodeczkach. Jeśli czegoś nie brakowało w jego domu, to były to właśnie zastawy. Nie ważne, czy służyły ozdobie, czy faktycznie używał ich zależnie od dni tygodnia, liczył się fakt, że dla gościa, który miał ochotę napić się czegoś ciepłego – zawsze miał w czym napój podać.
– Słodzisz? – rzucił zaglądając do salonu, urządzonego może dość staromodnie, ale w stylu zdecydowanie mu pasującym. Modernistyczne umeblowanie nigdy jakoś szczególnie nie podchodziło pod jego gust.
W końcu czajnik zaczął gwizdać i mężczyzna mógł nalać herbatę do filiżanek. Złapał je ostrożnie za spodeczki i zaniósł do pokoju obok, kładąc na niskim, drewnianym stoliku, jedną przed Matthewem, drugą przed miejscem, które zamierzał zająć. Po chwili zrobił i to, rzecz jasna w domu nie posiadał żadnych ciasteczek, które zwyczajem mógłby położyć na talerzyku. Mógł wprawdzie upiec scone, ale jakoś nie znalazł na to czasu. Szkoda, były bardzo dobre i Kanada mógłby spróbować coś z tradycyjnej kuchni brytyjskiej. Arthur zasiadł i splótł ręce przed sobą, skoro już miał za sobą odwlekanie właściwego momentu rozmowy, chyba nie pozostawało mu nic innego, jak przejść do rzeczy.
Tak, jasne. Akurat.
– Więc, mam nadzieję, że podróż minęła ci miło – powiedział w końcu, starając się mówić lekkim, niezobowiązującym tonem.
Wyszło niestety jak zawsze.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Londyn Empty
PisanieTemat: Re: Londyn   Londyn I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Londyn
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Proelio :: Zachodnia :: Wielka Brytania-
Skocz do: